Moja utopia (refleksje)

Moja utopia (refleksje)

 W mojej utopii mieszka 30 tysięcy mieszkańców. Jesteśmy gdzieś w tej "Polsce B."; bliżej niż dalej granicy. Nieduża część dnia rowerem i możemy patrzeć na słupki graniczne, a skoro to utopia - przed naszymi oczami także na Bug. Mamy tu drogi utwardzone, rzadko uczęszczane. No chyba, że traktory, kombajny, rowery. Ale samochody to rzadko. Są przystanki autobusowe: różnie wyglądają, ale łączy je jedno - nic lub prawie nic tam się nie zatrzymuje. Siadamy tam czasem, aby odpocząć w drodze powrotnej z podróży małych i mniejszych.

Nie ma polityki. Są biblioteki, kino, teatr cieni. Jest antykwariat, gdzie stare pocztówki i książki o końcach świata. Nie można tu dostać tytułu magistra, ale nauczyć się pisać ikony, układać kwiaty, kamieniarki - tak.
Mamy stację kolejową i dworzec. Są tam telefony, możliwość kupienia biletu i brak internetu. Ale rzadko kupujemy. Nie wyjeżdżamy. Przyjeżdżają czasem do nas i mówią, że też tak chcą, a potem wracają do pędu, chaosu; do słów "muszę", "nie mogę". Kiwamy głowami, przemilczamy.
Tu nie zagłuszysz myśli szumem samochodów, filmem akcji, dyskoteką. My tu ciszę potęgujemy i celebrujemy. Mówimy tu w kilku językach, dbamy by ich nie zapomnieć. Nazywamy się po hebrajsku, rosyjsku i polsku. Święta obchodzimy w różne dni, na różne sposoby. Nasze dzieci bawią się ze sobą, tak jak i my kiedyś. Uwielbiamy chałki, kadzidła i wiersze Leopolda Staffa.
Na rynku nie ma żadnego pomnika, bo nie musimy upamiętniać żadnej wojny. Kamienice są jednopiętrowe, kolory mają wyblakłe. Od frontu nie widać kuczek, ale część domów je ma. Pełnią swoją funkcję.
Nie musisz mieć mapy, a tylko węch, by dotrzeć do cerkwi. Ma kolor promieni słońca letniego poranka. Kadzidła, świece i kwiaty - tak pachnie to miejsce. Naprzeciwko modlimy się w kościele, który jest błękitny i pasuje do naszego nieba. Przejdź przez rynek i skręć w prawo - tam będzie synagoga. Obok będzie też szkoła, gdzie wszyscy razem się uczyliśmy. Tak, religii też.
Nie wyrzucamy, a naprawiamy. Buty, kapelusze, książki.
Nie spuszczamy głowy w dół, a rozmawiamy. Zapraszamy się na śluby, chrzciny, urodziny i bez okazji.
U nas zawsze jest koniec sierpnia, wiatr umiarkowany, godzina 18.30.